WAKACJE TO BĘDĄ NA EMERYTURZE – NAUCZYCIEL NA WAKACJACH cz.1
Pani Jolanta Bieniek pracuje w Zespole Szkolno-Przedszkolnym w Żernicy. Z pasją pomaga w rozwoju najmłodszym uczniom. Należy do nauczycieli, którym „się chce”. Jako że doskonali nieustająco swój warsztat, można ją spotkać na najważniejszych konferencjach. Jedna z nich odbyła się na początku wakacji, nasza rozmowa będzie więc pełna jeszcze spraw zawodowych. Możliwe też, że nauczyciele tak po prostu mają – w czasie urlopu ciągle myślą o szkole.
Rozpoczęła pani wakacje udziałem w konferencji dla nauczycieli Inspiracje 2015. Z jednej strony to świetna okazja do zobaczenia czegoś nowego, do doskonalenia warsztatu, ale z drugiej – to jednak urlop, trzeba odpoczywać! Skąd pani czerpie energię?
Wakacje... Zabawne, mogłabym powiedzieć, że uciekłam z konferencji plenarnej w swojej szkole na konferencję do Warszawy. Tylko że ta ucieczka nie była taka prosta. Nauczycieli chcących wziąć udział w tej konferencji jest dużo więcej niż miejsc, wcale nie było tak łatwo tam się dostać. Takich zapaleńców jak ja było około trzystu. Nie byłam osamotnionym nauczycielem na konferencji podczas wakacji.
Skąd energia? Dała mi ją myśl o spotkaniu się z grupą nauczycieli, którzy kochają swoją pracę, a przede wszystkim dzieci, z którymi pracują. Superbelfrzy Mini, bo głównie o nich myślę, to fantastyczni ludzie, z których energia wręcz emanuje. Porazili mnie nią w marcu, na podobnej konferencji z cyklu Inspiracje 2015. Trzyma mnie to do dzisiaj. Ta atmosfera, cudo…
Czego się pani dowiedziała, co „wzięła” dla siebie? Z jakimi refleksjami wyjeżdżała pani z Warszawy?
Konferencja kolejny raz spełniła moje oczekiwania. Chociaż... dwa dni to za krótko. Mogłaby trwać dłużej, bo to najbardziej wartościowa forma konferencji. Prowadzą ją praktycy, nie mówią o teorii czy o tym, czego można spróbować. Mówią o tym, co robią, jak robią, jakie to daje efekty, jak rozwiązują codzienne problemy, pokazują to na konkretnych przykładach. Żadnego wodolejstwa, tylko codzienna, ciekawa chociaż ciężka praca i jej efekty.
Zafascynowała mnie praca z różnymi aplikacjami na tablety, uniwersalność kodów QR, zastosowanie kostek do gry, pacek na muchy... oj, mogłabym tak wymieniać i wymieniać. Zresztą część z tych rozwiązań zastosowałam już po marcowej konferencji. Bawiły się i dzieciaki, i ja.
Oczywiście pojawiały się również tematy trudniejsze, do przemyśleń. Jako nauczycielka edukacji wczesnoszkolnej martwię się już dzisiaj, jak moje dzieci przejdą za rok do czwartej klasy, jak się dostosują. Zastanawiam się, jak to zrobię, jakie działania podejmę, żeby było im łatwiej, żeby nie utracili tej pasji, którą maja teraz.
Pamiętam, że te obawy wyrażało wielu nauczycieli na konferencji marcowej, tej dla edukacji wczesnoszkolnej. Teraz była okazja, żeby się spotkać właśnie z tymi nauczycielami, którzy „przejmują” waszych uczniów. Czy trochę panią uspokoiło ich podejście?
To, co pokazali nauczyciele klas IV–VI, utwierdziło mnie w przekonaniu, że może się udać, ale obawa pozostała. Częściowo problem leży w programach realizowanych na studiach. Nauczyciele edukacji wczesnoszkolnej są przygotowywani do nauczania dzieci młodszych. Mieliśmy metodykę wychowania przedszkolnego, a i tak są wśród nas tacy, którzy obawiają się pracy z sześciolatkami. Natomiast nauczyciele „przedmiotowcy” nie znają metod pracy z maluchami. Zamykają się ze swoimi wymaganiami i podstawą programową w 45 minutach i już. W tym roku dostaną dzieci rocznikowo młodsze, z którymi powinno się pracować inaczej. Pozostaje mi tylko wierzyć, że dzięki takim konferencjom, przez obserwowanie zajęć koleżanek z klas młodszych, nauczyciele klas IV–VI i wyżej zmienią swoje metody pracy przynajmniej w okresie adaptacyjnym, który według mnie powinien trwać minimum pół roku. Na sierpniową konferencję w mojej szkole będę chciała przygotować krótką prezentację z „Inspiracji” i przekazać różne ciekawe pomysły z nadzieją, że pozytywne, a jednocześnie trochę inne podejście do czwartoklasistów zakiełkuje w moich koleżankach i uda się wspólnie coś konstruktywnego wypracować.
Inny temat, który zwrócił moją uwagę, to ocenianie opisowe. Jestem całym sercem ZA. Wyrzuciłabym nasze stopnie już dzisiaj. Do szkoły średniej włącznie. Odnoszę wrażenie, że niestety nasza szkoła ocenia to, czego uczeń nie potrafi. O przepraszam – poprawka: nie odnoszę wrażenia, tak w szkole jest. A powinniśmy dzieciom pokazywać, w czym są dobre, co powinny jeszcze poprawić, nad czym popracować, żeby były jeszcze lepsze. Wkurzamy się na dyrektorów, którzy nas nie doceniają, a robimy to samo w stosunku do dzieciaków. Przykre.
Przepraszam, o czym rozmawiamy? O wakacjach? A skończyło się jak zwykle…
To teraz proszę powiedzieć, jak lubi pani odpoczywać i co pani planuje na wakacje.
Kocham ciszę i spokój. W ciągu roku szkolnego nauczyciel jest ciągle oceniany i najczęściej krytykowany przez dyrektora, przez rodziców (dziadków, ciocie, wujków), w starszych klasach dodatkowo przez uczniów, na koniec przez rodzinę i samego siebie. Więc uciekam od tego. Zaszywam się w moim tajemnym miejscu, biorę zestaw książek typu: TIK w nauczaniu wczesnoszkolnym, ocena rozwijająca w klasach I–III, odkryj mocne strony swojego dziecka...
Fascynująca literatura relaksacyjna…
… dopakowuję tablet z appkami poznanymi na „Inspiracjach”, oczywiście Internet z dostępem do Superbelfrów i wyjeżdżam. Na całe szczęście pakuję też na tylne siedzenie moją ukochaną suczkę, która w nosie ma moje ambitne założenia i organizuje mi dzień, wyciągając mnie do lasu i nad rzekę, domagając się codziennego treningu. Ma szczęście, że kocham zbierać grzyby (prawda jest taka, że przede wszystkim ją kocham bezgranicznie), więc robimy obchód naszych grzybowych miejsc z obowiązkową kąpielą w rzece.
Pani Jolanta z ukochaną suczką
Powiem prawdę, jestem nieszczęśliwa, jeśli muszę się tam odzywać do kogokolwiek. Nawet do sklepu jadę, kiedy już naprawdę muszę. Miesiąc bez ludzi, bez telewizora, hm… bez męża, z kochającym czworonogiem pozwala się pozbierać, zregenerować, a może nawet zatęsknić. Potrzebuję ciszy. Swoją drogą, wiele osób, które przychodzą do szkoły w czasie przerwy, mówi, że nie wytrzymałoby w tym hałasie. Może nasze ministerstwo sprawdziłoby poziom hałasu, w którym pracują nauczyciele?
Jak podsumowałaby pani rok szkolny?
Pozwolę sobie ocenić tylko z punktu nauczyciela, nie pracownika. Mam świetną klasę i wspaniałych rodziców moich uczniów. Udało mi się wprowadzić wiele ciekawych pomysłów, którymi zainspirowałam swoje dzieci. Pracują fantastycznie, odnoszą sukcesy w konkursach ogólnopolskich, w których biorą udział z chęci zabawy i sprawdzenia się. Mam dzieci z orzeczeniami i opiniami, które mimo trudności i ograniczeń lubią chodzić do szkoły, nie unikają jej. Które się w szkole realizują. Które lubią pracować w grupie. Mam też dzieci wybitne zdolne i mam nadzieję, że udało mi się stanąć na wysokości zadania i przeprowadzić je przez ten rok praktycznie indywidualnym tokiem nauczania, tak by czuły, że to nie są stracone godziny. Moje dzieci pracują w grupie, prezentują siebie i swoją pracę, to jest dla mnie najważniejsze. To jest mój maleńki, prywatny sukces.
Najpiękniejsza była dla mnie chwila, gdy po długiej nieobecności wróciłam do szkoły i dzieci autentycznie się ucieszyły, tęskniły, to dodaje skrzydeł. Natomiast dzięki rodzicom mogłam prowadzić zajęcia z tabletami, założyć klasowego bloga i zrobić parę innych fajnych rzeczy. Bardzo im za to dziękuję.
No właśnie, jak rodzice zareagowali na klasowego bloga? Czy są tacy, którzy odwiedzają go już regularnie?
Z blogiem to nie była prosta sprawa. Dojrzewaliśmy do niego półtora roku. W pierwszej klasie zaproponowałam założenie i prowadzenie tej formy klasowej kroniki, ale rodzice nie byli zainteresowani. Nie czułam żadnej aprobaty. Ale ta myśl cały czas we mnie dojrzewała. Po wiosennej konferencji, kiedy wzbogaciłam i zmodyfikowałam swój warsztat pracy, kiedy widziałam dodatkowy wysiłek dzieci i ich zadowolenie z osiąganych efektów, postanowiłam ponownie zwrócić się z tym pomysłem do rodziców. Tym razem fakt, że będą mogli zobaczyć, jak ich dzieci pracują, że będą mieli dostęp do bieżących informacji, do zdjęć i filmików okazał się przekonujący i przyniósł pozytywny skutek. Tylko jeden rodzic nie wyraził zgody na publikację wizerunku dziecka, więc szanując jego wolę, nie pokazuję tego dziecka nawet na zdjęciach grupowych, chociaż czasami wrzucam jego prace. To jest do zrobienia. Postanowiłam również uzupełnić wydarzenia klasowe o poprzedni rok szkolny w miarę posiadanych materiałów. Podczas trzech miesięcy systematycznego prowadzenia tej specyficznej kroniki otrzymałam informacje zwrotne od rodziców. Mówią, że jest fajnie, że ściągają zdjęcia. Największą radość jednak sprawiłam dzieciakom, które spontanicznie reagują na kolejne zdjęcia i wpisy. Oczywiście muszę jeszcze popracować nad tym, by blog zaczął żyć, aby stał się bardziej klasowy, a nie tylko mój. Jednego jestem pewna, jeśli za rok zostanę wychowawcą klasy pierwszej, to już na wrześniowym spotkaniu z rodzicami pokażę im, na czym polega prowadzenia klasowego bloga i od pierwszych chwil zaistniejemy w sieci, a rodziców zmobilizuję do czynnego udziału.
Co zaprząta teraz pani myśli?
Jest taka myśl, oj tak. Trudno mi się zmobilizować, ale potrzebą stała się nauka języka angielskiego. Nie jest to dla mnie prosta sprawa, bo nigdy nie miałam z nim styczności, uczyłam się francuskiego. Zarówno prywatnie, jak i zawodowo widzę, jak mi tego brakuje w codziennych działaniach i pracy. Inna sprawa to tablety, zastanawiam się, co zrobić, by je zdobyć dla klasy, dla wszystkich uczniów. Chciałabym rozgryźć parę appek i podstawy pracy z piktografią, do której zapałałam miłością. No i moje wnuczęta... marzę o tym, by przychodziły do babci z radością, z myślą, że znowu będziemy robić coś ciekawego.
To jeszcze zanim się pani zaszyje w swojej ciszy, proszę powiedzieć, co pani szykuje w nowym roku szkolnym.
Mam parę pomysłów na stały cykl lekcji z tabletami, z doświadczeniami. Oczywiście mam nadzieję na realizację programu „Mistrzowie kodowania” – szkoła zgłoszona. I jeszcze parę kiełkujących pomysłów, będących między innymi efektem codziennego kontaktu z Superbelframi. Może uda mi się zarazić ciekawymi pomysłami moje koleżanki.
Chciałabym również kontynuować cykl zajęć „Już wiem, jak rozmawiać trzeba z psem” – z zakresu wiedzy bezpiecznego kontaktu ze zwierzętami.
Nade wszystko chciałabym, by moi uczniowie przeszli do klasy czwartej bez dużego stresu i byli otwarci na naukę na kolejnym etapie nauczania.
W takim razie życzymy najpierw zrealizowania planów wypoczynkowych, przede wszystkim ciszy, a potem wszelkich związanych z pracą.
A ja przekazuję te życzenia dalej – wszystkim czytelnikom Siedmiu Liter.
Pani Jolanto, gratuluję pomysłu kroniki-bloga. Myślę, że to forma bardzo atrakcyjna dla dzieci. A jednak ucząca. Dodatkowo łatwo " wciąga" rodzica w szkolne życie dziecka. Może warto podać tu adres internetowy strony? Chętnie skorzystamy ze sprawdzonego już wzoru.
Hm. Podobno lepiej późno niż wcale. Adres bloga klasowego pani Jolanty: http://bajtliki.blogspot.com/