SIEROCINIEC PEŁEN RADOŚCI – WIEŚCI Z MADAGASKARU CZ. 4
Oprócz nauki w szkole częścią mojej pracy jest też organizowanie czasu dla dzieci z sierocińca znajdującego się w naszej wiosce. Rano zajmujemy się maluchami w wieku około 3 lat, po południu prowadzimy zajęcia dla wczesnej podstawówki. Z tymi pierwszymi głównie po prostu spędzamy czas. Kiedy przychodzimy do nich około godziny 6, zwykle kończą właśnie śniadanie (oczywiście ryż z różnymi dodatkami), po posiłku pomagamy w myciu zębów, a potem jest czas na zabawę. Organizujemy ten czas różnie, w zależności od nastroju dzieci i naszego. Kiedy pogoda jest brzydka i nikt nie ma siły się bawić, po prostu się przytulamy. Dla starszej grupy prowadzimy zajęcia manualne (między innymi rysowanie, kolorowanie, wycinanki, malowanie) lub sportowe. Zawsze mamy ze sobą też gry – dzieci kochają puzzle i memory. Mam jednak wrażenie, że również w tym przypadku najważniejsze jest to, że po prostu tam jesteśmy, lubimy „nasze dzieci” i spędzamy z nimi czas.
W sierocińcu łącznie mamy pod opieką 20–30 dzieci i dzięki temu, w przeciwieństwie do szkoły, tutaj możemy nawiązać bardziej osobisty kontakt z podopiecznymi i łączą nas z nimi więzi emocjonalne. Znamy je wszystkie bardzo dobrze, wiemy, co kto lubi i czego się można po kim spodziewać (co oczywiście nie znaczy, że nigdy nas nie zaskakują!). To znacznie ułatwia pracę, choć właściwie trudno nazwać to, co robimy, pracą. Czasem mam wrażenie, że ja mam z tej „pracy” więcej dla siebie niż dostają dzieci, bo czuję się przy nich tak bardzo szczęśliwa i tak bardzo lubię po prostu z nimi być i choćby je obserwować.
Zanim przyjechałam na Madagaskar, bardzo bałam się pracy w sierocińcu, bo obawiałam się, że przytłoczy mnie ciężar krzywd, które spadły na przebywające tam dzieci (najczęściej to dzieci pochodzące z ulicy lub patologicznych rodzin). Okazało się jednak, że ten sierociniec to najradośniejsze miejsce, w jakim w życiu byłam. Dzieci chodzą do szkoły, mają duże podwórko z placem zabaw i boiskiem. I oczywiście mnóstwo kompanów do zabawy. Panie, które się nimi zajmują, naprawdę lubią swoich podopiecznych, często bawią się razem z nami i stwarzają rodzinną atmosferę, która tak bardzo jest potrzebna w takim miejscu. Również pod względem bytowym potrzeby dzieci są zaspokajane – są zadbane, dostają regularne posiłki, których w domu być może by nie miały, mają ciepłe łóżka i ciepłą wodę. Oczywiście nic nie jest w stanie zastąpić dziecku prawdziwej rodziny, ale niestety nie wszystkie rodziny są idealne i w wielu przypadkach dom dziecka jest po prostu nieporównywalnie lepszy niż ten prawdziwy, z którego dziecko pochodzi. Jako wolontariuszka miałam możliwość zapoznania się z historiami naszych podopiecznych i utwierdziło mnie to w tym przekonaniu bardzo mocno. Jednocześnie po przeczytaniu wszystkich tych życiorysów jestem pod ogromnym wrażeniem tego, jak cudownymi małymi ludźmi potrafią być dzieci, które tyle przeżyły. Kiedy na nie patrzę, naprawdę je za to podziwiam. Większość z nich nie doświadczyła w życiu zbyt wiele dobroci, a jednak znajdują jej w sobie bardzo wiele dla innych. Ich pozytywna energia daje mi szczęście, siłę i naprawdę ogromną motywację do dalszej pracy. Kiedy zdarzają mi się gorsze dni w szkole lub kiedy jestem naprawdę bardzo zmęczona, po prostu idę do sierocińca i wszystko wraca do normy. Zauważyłam, że zawsze wychodzę stamtąd sprężystym krokiem i z bardzo szerokim uśmiechem na twarzy.
To dla tych dzieci jestem tu, gdzie jestem i wiem, że to właśnie z ich powodu na Madagaskar na pewno wrócę.
OD REDAKCJI
Zachęcamy do wspierania szkoły i sierocińca, o których pisze pani Jagoda. Na stronie Fundacji Ankizy Gasy – Dzieci Madagaskaru można zapoznać się z wszelkimi formami potrzebnej pomocy. Najnowszy pomysł to akcja budowy nowej szkoły! Szczegóły tutaj oraz na specjalnym profilu na Facebooku – warto się przyłączyć!
Proponujemy nauczycielom włączenie się do akcji wraz z uczniami. Dzień Malgaski, festiwal piosenki, pokaz tańca, konkurs plastyczny, pokaz filmów – sposobów na zorganizowanie zbiórki pieniędzy w szkole jest mnóstwo. Jak wykorzystać taką okazję do rozwijania kompetencji społecznych, połączyć ją z edukacją i czerpać radość z bycia dobrym człowiekiem? Liczymy na kreatywność nauczycieli.
Dzielcie się pomysłami! Najciekawsze relacje ze szkolnych akcji zamieścimy jako rozszerzenie cyklu "Wieści z Madagaskaru". Sprawozdania czy reportaże prosimy przesyłać pod adresem: info@siedemliter.pl (zdjęcia w osobnych plikach jpg).
Pani Jagodo, z wielkim zainteresowaniem i przyjemnością przeczytałam Pani artykuły. Jestem pod wrażeniem Pani postawy. Chylę czoła. Zajrzałam na polecane strony . Zgadzam się, że trzeba inicjatywę Fundacji szeroko rozpropagować. A przy tym warto tam wejść również dla egzotycznych dla nas zdjęć z Madagaskaru.
Bardzo dziękuję za miłe słowa! Ale przede wszystkim cieszę się, że przekonała się Pani do idei Fundacji, bo ona niesie realną pomoc dzieciom, a to one są tu najważniejsze :)