REFORMA, CZYLI PYTANIA BEZ ODPOWIEDZI – III KONGRES EDUKACJA I ROZWÓJ
W obliczu toczonej we wszystkich środowiskach gorącej dyskusji o reformie edukacji bardzo interesująco zapowiadało się wystąpienie minister Anny Zalewskiej. Minister odwołała jednak swoją wizytę. Zamiast wystąpienia pani minister zorganizowano debatę z udziałem przedstawicieli organizacji i stowarzyszeń działających w obszarze edukacji. Debata okazała się ważnym wydarzeniem drugiego dnia konferencji.
REFORMA PRZEKREŚLI 25 LAT POLSKIEGO SZKOLNICTWA
Pierwsza zabrała głos dr Krystyna Starczewska z Krajowego Forum Oświaty Niepublicznej. Wykazała, że reforma zaprzepaści osiągnięcia ostatnich lat i powróci do modelu edukacji znanego z PRL:
- o szkolnictwie decydować będą władze centralne, które nie liczą się z opiniami nauczycieli, rodziców, samorządowców i fachowców oceniających osiągnięcia uczniów (ignorują między innymi skok intelektualny nastolatków udowodniony w badaniach PISA oraz poprawę metod wychowawczych pozwalających na lepsze radzenie sobie z agresją),
- wprowadzona będzie nieelastyczna, obowiązkowa siatka godzin,
- wrócą autorytarne metody wychowawcze,
- wzmocniona zostanie kontrolna rola kuratoriów (zniszczona będzie autonomia szkoły nastawionej na dziecko),
- nastąpi ideologizacja programów nauczania, pojawią się nowe prawdy, którym powinien hołdować młody człowiek; zamiast kształtować samodzielne, krytyczne myślenie, będziemy uczyć prawd absolutnych,
- militaryzacja (powrót do wojskowego drylu, klasy mundurowe, etos wojskowy) będzie miała na celu przygotowanie narybku dla wojsk OTK,
- przez jednolitą interpretację historii i stworzenie wzorca prawdziwego Polaka nasili się nietolerancja, zniknie otwartość na „innego”, zainteresowanie inną kulturą, ciekawość innych ludzi, co prowadzi do nietolerancji. A tolerancja jest ważną kategorią moralności.
NA CZYM STRACĄ LICEALIŚCI
Skoro licea i technika zyskują dodatkowy rok, to dlaczego są przeciw reformie? Na to pytanie odpowiadał Wiesław Włodarski, prezes Stowarzyszenia Dyrektorów Szkół Średnich. Mówił o niepokoju rodziców i nauczycieli spowodowanym sposobem wprowadzania zmian, przede wszystkim brakiem konkretnych informacji, bez których nie można zaplanować pracy szkoły. Nie wiadomo, jak liczne będą klasy, kiedy rozpocznie się profilowanie i czy będzie można tworzyć grupy międzywydziałowe. Na ile w ogóle uczeń będzie mógł wpływać na swoją karierę poprzez wybór przedmiotów, skoro planowany jest jeden program, przesunięto termin wprowadzenia ścieżki edukacyjnej i jest ona mało elastyczna. Bardzo nieprzemyślany jest powrót do ścisłego podziału na przedmioty, kiedy badania naukowe prowadzone są na styku nauk, co pokazują Nagrody Nobla.
Wiele wątpliwości budzi widoczne w ramówce (ciągle zresztą zmienianej) ograniczenie przedmiotów przyrodniczych – wygląda na to, że w czwartej klasie nie będzie ich w ogóle – oraz przerost historii nad innymi przedmiotami, a przecież od 2009 roku historia jest najrzadziej wybieranym przedmiotem maturalnym. Świadczy to o braku zaufania do zainteresowań uczniów.
Trudno też wyobrazić sobie chaos spowodowany podwójnym rocznikiem w 2019 roku. Jakie będą warunki pracy nauczycieli i nauki przy konieczności prowadzenia kilku programów nauczania w jednym roku szkolnym? Co z maturą – nie wiadomo jeszcze, jaka będzie jej formuła.
Może mniej ważne dla ogółu uczniów i rodziców, ale bardzo ważne ze względów organizacyjnych są kwestie klas dwujęzycznych z wykładowym językiem innym niż angielski. Do tej pory do tych klas przychodzili absolwenci gimnazjów ze znajomością danego języka na poziomie odpowiednim do programu nauczania w takiej klasie. Czy teraz utworzy się klasy „0”?
Kończąc swoje wystąpienie, Wiesław Włodarski pozostawił słuchaczy z ważnym pytaniem – Czy stać nas na utratę osiągnięć gimnazjów?
KIEDY ZDĄŻĄ PRZEGŁOSOWAĆ USTAWY
Wiceprezes Zarządu Głównego ZNP Grzegorz Gruchlik nie zgadza się z narracją ministerstwa na temat przeszłości gimnazjów. Nie uważa, żeby nic dobrego nie zdarzyło się w gimnazjach przez 17 lat, że gimnazja są wyłącznie złe. Nie wierzy, że nie będzie zwolnień nauczycieli. W wątpliwość podaje też bezkosztowość reformy. Nie mniej istotną kwestią jest legislacja – kiedy zdąży się z ustawami i ich dopasowaniem do organizacji roku szkolnego? Wszelkie wątpliwości zostały spisane i przedstawione ministerstwu, jednak nie doczekały się odpowiedzi.
Grzegorz Gruchlik zauważył, że jeszcze nigdy nie udało się zjednoczyć tak wielu różnych ludzi w jednej sprawie. Przeciwko reformie jednym głosem wypowiadają się samorządowcy, rodzice, naukowcy, stowarzyszenia, nauczyciele, dyrektorzy i związki zawodowe. Zrzeszają się między innymi w koalicji „NIE dla chaosu w szkole”, która organizuje akcję „NIE dla likwidacji gimnazjów”.
CZEGO OBAWIAJĄ SIĘ SZKOŁY NA WSI
Przedstawicielka ruchu społecznego Obywatele dla Edukacji Elżbieta Tołwińska-Królikowska zauważyła, że reforma edukacji idzie w kierunku odwrotnym do postulatów dotyczących kierunku rozwoju edukacji. Powinno się zwiększać autonomiczność szkoły, integrować przedmioty, nauczać blokowo – pomogłoby to absolwentom mierzyć się z wyzwaniami, przed jakimi staną u progu swojej drogi zawodowej. Tymczasem reforma wraca do starego modelu, który uderzy przede wszystkim w uczniów z małych szkół wiejskich i odbierze możliwość wyrównania szans edukacyjnych. Cofnięcie obowiązku przedszkolnego dla 5-latków będzie skutkowało tym, że dzieci ze wsi będą rozpoczynały edukację dopiero w szkole, trudno bowiem wyobrazić sobie, że rodzice będą dowozili dzieci do przedszkola w mieście. Nie można też liczyć na to, że w szkołach wiejskich pozostaną oddziały przedszkolne, bo są to przeważnie małe placówki, a będą teraz musiały pomieścić klasy VII–VIII. Likwidacja gimnazjów spowoduje, że dzieci wiejskie zostaną cofnięte z powrotem do zamkniętego środowiska, z mniejszymi możliwościami rozwoju. W wielu wiejskich szkołach brak sal gimnastycznych, brak gabinetów przedmiotowych z odpowiednim wyposażeniem. Budżet gminy raczej nie udźwignie zwiększonych potrzeb.
NIKT NIE ROZMAWA Z RODZICAMI
Elżbieta Piotrowska-Gromniak ze stowarzyszenia Rodzice w Edukacji zapewniła, że rodzice chcą mieć głos w edukacji swoich dzieci, chcą być realnymi partnerami szkoły, chcą wspierać nauczycieli, jednak nie widzą tego w planach ministerstwa. Nie mają pojęcia, co wynika z reformy, ponieważ nikt z nimi nie rozmawia i niczego nie tłumaczy. Po raz pierwszy rodzice nie mogą wspierać dziecka w wyborze ścieżki edukacyjnej, bo nie wiedzą, jakie są możliwości. Wielu obawia się, że będą musieli wydać dodatkowe środki na edukację swoich dzieci, aby dobrze władały językami obcymi i były przygotowane do studiowania przedmiotów ścisłych – wbrew planom ministerialnym. Życzyliby sobie, żeby udoskonalać gimnazja, a nie je likwidować. Pracować na tym, co zostało już wypracowane.
NAUCZYCIELE MUSZĄ IŚĆ I UCZYĆ
Wydawców edukacyjnych reprezentował Jarosław Matuszewski z Polskiej Izby Książki. Jako jedyny zauważył możliwość pozytywnej zmiany w planowanej reformie. Liczy na to, że nowa ustawa naprawi błędy bardzo złej ustawy z 2014 roku, kiedy wprowadzono darmowy rządowy podręcznik i książki „wieloletnie”.
Jako przedstawiciel wydawnictwa ma bliższy kontakt z nauczycielami i przypomniał, że to na ich barkach spoczywa ciężar wszystkich zmian. Bez względu na poziom przygotowania reformy, na przesunięcia terminów, niedopracowane przepisy czy brak podręcznika, to właśnie nauczyciele będą musieli wejść do klasy i po prostu uczyć.
Pytania do uczestników debaty uświadomiły nam, ile niewiadomych zawiera reforma i jak bardzo nieprzygotowani są ci, którzy będą ją wdrażać w swoich szkołach. Nikt z zebranych nie potrafił udzielić konkretnych odpowiedzi ani dyrektorom, ani nauczycielom. Na przerwie nie było burzliwych dyskusji. Wyczuwało się raczej bezradność i smutek.
c.d.n.
Od redakcji: Ze względu na bardzo interesujące wykłady postanowiliśmy podzielić relację z III Kongresu Edukacja i Rozwój na trzy części. W kolejnych napiszemy o doniesieniach ze świata neurobiologii i psychologii.