DLACZEGO UKRYWAMY NAUCZYCIELI SADYSTÓW?
Kilka dni temu w mediach pojawiła się wstrząsająca informacja o kuriozalnym zachowaniu nauczycielki edukacji wczesnoszkolnej z małej szkoły na Dolnym Śląsku. Nauczycielka zaklejała dzieciom usta taśmą klejącą, obrażała je, używając niewybrednych wulgaryzmów, wrzeszczała (bo krzykiem tego nazwać nie można). Jednym słowem – stosowała przemoc fizyczną i psychiczną w imię starej niemieckiej zasady „Ordnung muss sein”.
Matka jednego z uczniów owej nauczycielki, zaniepokojona zachowaniem syna, który bał się chodzić do szkoły, włożyła do plecaka malca dyktafon. W ten sposób nagrała jedną z lekcji. To, co usłyszała, było tak szokujące, że od razu skontaktowała się z kuratorium i policją. Na nagraniu można usłyszeć między innymi takie inwektywy: „Irytujecie mnie gówniarze smarkate…”, „siusiumajtki”, „Nawet nie próbuj podchodzić, bo będę cię musiała przywiązać do stołu”, „Patryk, dociera do mózgu? Puk, puk, puk, mieszka tam ktoś?”. (Nagranie można przesłuchać np. na stronie Radia Zet – uwaga, tylko dla osób o mocnych nerwach!).
Opinia publiczna jest w szoku, minister edukacji jest w szoku, dyrekcja jest w szoku… A mnie nasuwa się jedno pytanie: jak do tego doszło? Przecież to niemożliwe, żeby w tak małej szkole inni nauczyciele i dyrekcja nie wiedzieli o tym, że ta pani znęca się nad dziećmi! Dlaczego pedagodzy z tej placówki milczeli? Od jak dawna ukrywali sadyzm koleżanki przed rodzicami uczniów? Dlaczego zamiast pomóc tej nauczycielce (z nagrania wynika, że jest to osoba mająca zaburzenia psychiczne), zamiatali problem pod dywan? Jak można uczyć dzieci o wartościach, nie reagując na zło?
Nie oszukujmy się – nie wszyscy nauczyciele to ludzie z powołaniem. Zazwyczaj wystarczy, że są dobrymi rzemieślnikami. Ale w szkole nie powinno być miejsca dla pedagogów z zaburzeniami psychicznymi, niepotrafiących zapanować nad emocjami, wyładowujących na dzieciach frustracje… Szkoła nie powinna być azylem dla ludzi, którym się w życiu nie udało. Nauczycielem nie powinien móc zostać KAŻDY.
Jak reagować na zło? Jak nie pozwolić, żeby patologie ujrzały światło dzienne dopiero wtedy, gdy zainteresują się nimi media? Ciągła nagonka wcale nie pomaga polskiej szkole!
Jakie mają Państwo pomysły?
Nagonka nie pomaga, ale przynajmniej zaczynamy o tym rozmawiać. Nie oszukujmy się, w każdej szkole od lat dzieją się takie rzeczy. Kto nie zna nauczyciela sadysty ze swojej młodości? Myślę, że można (i trzeba) zrobić wiele. Mój pomysł to stworzenie systemowej pomocy psychologicznej dla nauczycieli. Superwizja co najmniej raz na semestr (omawianie problemów, trudnych przypadków, niepokojących wydarzeń), psychoterapia co dwa-trzy lata, coroczne warsztaty rozwijające umiejętności interpersonalne, radzenia sobie z emocjami, mediacyjne itp. Dzisiaj wygląda tak, że nauczyciel jest zostawiony sam sobie ze swoimi frustracjami. Oczekiwanie jest takie, żeby był świetny merytorycznie (czyli był na bieżąco z wiedzą ze swojej dziedziny), świetnie radził sobie z trudnym uczniem (czyli był dobrym psychologiem), indywidualizował pracę z uczniami o specjalnych potrzebach (czyli był dobrym specjalistą terapii pedagogicznej), był ciepły, uśmiechnięty, miły... Jesteśmy nastawieni na dawanie, taka służba, ale studia nie przygotowują nas do tego, jak to wszystko pogodzić, a potem nie ma już czasu. Jeśli nie zmienimy tego podejścia, to nie zmienimy niczego.
Marto, mam nadzieję, że Twój wpis przeczytają ludzie, którzy mają wpływ na to, co się dzieje w oświacie. Jestem nauczycielką. Wiem, jak często jest nam ciężko wytrzymać w pracy i ilu z nas skarży się na wypalenie zawodowe. Twoje pomysły nie pociągają za sobą wielkich nakładów finansowych, a bardzo mogłyby pomóc. Nam, a przede wszystkim dzieciom, które z nami codziennie pracują.